środa, 19 listopada 2014

Witam :)

Hej Heej <3
Niestety rozdział pojawi się najwcześniej w weekend , ze względu na to , że komp mi się popsuł i cały dzień siedzę na telefonie , a na nim nie mam dostępu do internetu :/// dzisiaj siostra przyjechała i wzięła swojego laptopa :////  ale wy nadal możecie komentować :) weryfikacja jest wyłączona , a komentować może KAŻDY :3 dla was to chwila , a dla mnie napływ nowych pomysłów i twórczości :) oczywiście przyjmuję krytykę , jest ona tak samo ważna jak pochwały :) dzięki krytyce pomagacie mi udoskonalać swój dryg pisarski :)

A iiii .... leci jedna zmiana :) Od dzisiaj rolę Clary Delmor będzie grać Ashley Benson :)  a powód jest jeden . Gdybym chciała zgłosić blog do szablonu to nie mam jak , bo nikt nie zna tej dziewczyny (ja również) :) Ale stwierdzam , że Ashley również sprawdzi się w roli wilkokrwistej hihihihi ^^

BUUUZIAAAKI ! XX

czwartek, 6 listopada 2014

#3. Alfa

Jak już przeczytasz, proszę skomentuj :) Dla Ciebie to chwila, a dla mnie natchnienie do dalszego tworzenia :) Dziękuję ♥

Obudziło mnie pukanie w okno. Skuliłam się jeszcze bardziej pod kołdrą i próbowałam znów zasnąć. Kolejne pukanie. Odkryłam pościel po czym założyłam szlafrok i podeszłam do okna. Na dole stał Rydhian cały ucieszony. Pokazał na telefon i przystawił sobie do ucha,  nagle moja komórka zaczęła dzwonić.
- Czy ty wiesz która jest godzina ?!
- Odpowiednia godzina na trening. Musimy wziąć się do pracy.
- A nie możemy za godzinę ? Albo wiem ! Dzisiaj mamy dzień wolny.
- A od bycia wilkiem też masz wolne ? Nie, więc ubieraj się i idziemy - od razu się rozłączył. Co za uparty tuman. Znów pukanie w okno, odwróciłam się i zobaczyłam siedzącego na drzewie blondyna. Otworzyłam okno i popatrzyłam na niego z niesmakiem.
- Bawisz się w Romea ?
- Wpuścisz mnie , bo trochę zimno ? - odsunęłam się by chłopak mógł wejść.
- Chwila, najpierw zdejmij buty - przewrócił oczami, ale zrobił to o co prosiłam.
- Ja zdjąłem buty,  Ty idź ładnie do łazienki umyj się, ubierz...
- Nie musisz mówić co mam zrobić - odwróciłam się na pięcie i poszłam do łazienki.  Nałożyłam pastę na szczoteczkę i zaczęłam szorować zęby - Przynajmniej w weekend dałbyś mi pospać.
- A w weekendy...
- Tak, wiem nie mam wolnego od bycia wilkiem. Gadasz jak moja mama - wypłukałam usta po czym podeszłam do szafy. Wybrałam strój i coś w co będę mogła się przebrać po przemianie. Nigdy nic nie wiadomo, może będę musiała. Napisałam jeszcze kartkę dla rodziców którą przyczepiłam do lodówki,  zabrałam coś do jedzenia i wyszliśmy. Jak zawsze naszym miejscem treningowym był las za moim domem. Było tutaj wystarczająco dużo miejsca do biegania, skakania i dużo krzaków gdzie można było się schować przed ludźmi.
- Dzisiaj poznasz nowy zmysł, czyli dotyk. Jest on bardzo ważny przy polowaniu. Poprzez wibracje ciągnące po ziemi możesz ustalić gdzie twój cel dokładnie się znajduje i w jakim kierunku się przemieszcza. Łapiesz ?
- Na razie tak, chyba.
- Zobacz - chłopak podszedł do mnie i położył mi rękę na swojej piersi - Czujesz jak bije moje serce ? Podobnie jest z wibracjami. Płynie do ciebie jak morska fala.
- Aha,  no dobra spróbujmy - przykucnełam po czym położyłam rękę na ziemi. Zamknęłam oczy, starałam się skupić na dłoni.
- Całą swoją energię przenieś na dłoń.
- Co my w Naruto się bawimy czy jak ?! - warknęłam na chłopaka.
- Dobra już nic nie mówię - spróbowałam jeszcze raz. Powoli poczułam delikatne mrowienie w ręce. To Rydhian ciągle chodził - Tylko ci pomagam. Najpierw wyczuj coś blisko siebie.
- Poczułam okej ? Mogę już wracać do łóżka ?
- Nie ćwiczymy dalej
- Jesteś... - skrzyżował ręce na piersiach i spojrzał wymownie - Dobra, już.
- Grzeczna dziewczynka - znów warknęłam tym razem głośniej. Nagle mnie coś cknęło. Ta woń,  dosyć znajoma. Jak bym już kiedyś ją czuła. Nie był to królik czy sarna, to był inny wilk. Szybko zabrałam rękę i zaczęłam się cofać.
- Lepiej stąd uciekajmy.
- Co się stało ? - spytał gdy do mnie dobiegł.
- Jakiś inny wilk. Czułam już kiedyś ten zapach, ale nie pamiętam gdzie i kiedy - nagle na drogę wybiegł on. Wielki, masywny wilk. Brązowe futro lśniło od słońca, a postawa ciała mówiła sama za siebie. Nagle przed nami zauważyłam biegnących rodziców. Wilk odwrócił się w ich stronę i widocznie trochę złagodniał. Zwierzę przemieniło się w kobietę o białych włosach. Oczy wielkie, migdałowe,  a usta krwawo czerwone.
- Aimee - zaczęła mam.
- Karma, miło mi cię widzieć - głos miała delikatny,  ale stanowczy.
- Nie powiedziałabym tego samego o Tobie, co chcesz ?
- Wręczyć Twojej córce zaproszenie. - Zaproszenie na co ? - wtrąciłam.
- Na kolacje. Sam Lord Austin kazał ci je wręczyć. Niestety nie mógł tego zrobić osobiście, ma ważne sprawy w Londynie - kobieta podała mi czerwoną kopertę na której widniało moje imię i nazwisko. Od razu ją otworzyłam. Na niej widniał wielki znak rodowy West'ów
' Lord Austin West zaprasza Clarę Delmor wraz z rodzicami Mike'iem i Karmą Delmor na uroczystą kolacje.  Odbędzie się ona we Wtorek 20.11.2014 o godzinie 18 w posiadłości West za wzgórzem Nerdi. Austin West '
- Nie ma mowy, nie idę tam.
- Oh złotko musisz, Pan West nie przyjmuje odmowy, inaczej zabije Ciebie, Twoją rodzinę, a tego byś chyba nie chciała - zamurowało mnie. Nie wierzę, że ten człowiek umie się do tego posunąć.
- Dobrze przyjedziemy.
- Lord West będzie zaszczycony widząc tak młodą i wspaniałą Alfe w swoim domu - kobieta wróciła do wilczej postaci i pobiegła w kierunku z którego się zjawiła zostawiając mnie z pytaniem ' Jaką Alfe do cholery ?! ' spojrzałam na rodziców. Z ich twarzy nie można było nic wyczytać.
- O czym ona mówiła ?! Jaką znowu Alfe ?!
- Córcia...
- Możecie. Przestać. Trzymać.  Przede mną.  Tajemnice ?!
- Myśleliśmy, że do tego nie dojdzie - ojciec przeczesał włosy.
- Do czego ?! - powoli łzy zaczęły wzbierać w moich oczach. Nie mogłam uwierzyć, że oni mają przede mną sekrety. Jeszcze związane ze mną.
- Chodź do domu,  wszystko ci opowiemy - usiedliśmy w salonie. Znaczy oni usiedli, ja chodziłam w kółko po pokoju, a Rydhian stał oparty ścianę. - Więc od czego tu zacząć...
- Od początku. Kim jest Alfa ?
- Alfa to przywódca watachy. Wszyscy członkowie sfory są podporządkowani jemu. Jest przewodnikiem całego stada i nie ważne co zrobi lub gdzie pójdzie watacha jest wobec niego lojalna i okazująca szacunek - zaczął ojciec.
- Głównie Alfą jest najsilniejszy mężczyzna, walczą ze sobą i nawzajem pokazują swoją wyższość by w końcu rozstrzygnąć kto jest Alfą. W naszym przypadku Alfą jest ojciec. Raz na 100 lat bycie przywódcą przysługuje kobiecie. Jej futro jest śnieżnobiałe, a oczy wręcz koloru wschodzącego słońca.
- No i mamy zwycięzcę ! Nie mam takiego koloru, tylko brązowe, prawda Rydhian ? - chłopak tylko mi przytaknął. Widać, że nie chciał się mieszać w te sprawy - Więc nie mogę nim czy nią być.
- Ale Clara...
- Koniec gadania. Nie jestem Aflą, nigdy nie byłam i nigdy nie będę. Temat skończony - wyszłam na taras by pooddychać świeżym powietrzem. Od razu można była wyczuć zbliżającą się woń blondyna.
- Ja będę już spadał - zakomunikował.
- Nie zostań jeszcze.
- Musisz teraz ochłonąć po dowiedzeniu się, że jesteś Alfą.
- Czuję, że oni nie mówią mi wszystkiego.
- Co masz na myśli ?
- Bycie Alfą może zmienić moje życie, ale powiedzieli mi tylko o tym, że jestem inna od wszystkich wilków i jestem przywódcą stada.
- Myślisz, że w tym jest jakieś drugie dno ?
- Dokładnie i zamierzam się dowiedzieć.
- Jak ?
- Zobaczysz - weszliśmy na górę do mojego pokoju. Z szuflady w biurku wyjęłam materiałowy worek i usiadłam na łóżku obok Rydhiana. Powoli wyjęłam z materiału wielką starą książką.
- Co to ?
- Książka, nie widzisz ?
- Ale o czym ?
- O rytuałach, naszej historii.. O nas - delikatnie przewracałam strony by się nie zniszczyły - Znalazłam ją w piwnicy z miesiąc temu. Nie miałam w sumie potrzeby by ją przeglądać, więc trzymam ją na specjalną okazję. Taka jak ta.
- Jesteś niesamowita.
- A czasami mi się zdarza - wertowaliśmy strony od deski do deski analizowaliśmy wszystko - Potrzebna by była Kate. Ona by nam pomogła.
- Jesteś mądra, tak samo jak ona i nie pozwól by inni mówili inaczej - wow, jeszcze nigdy nie usłyszałam czegoś takiego od chłopaka. W końcu znaleźliśmy to czego szukaliśmy. Przemieściliśmy się na środek łóżka i zaczęliśmy czytać - Wszystko co powiedzieli Twoi rodzice jest napisane tutaj.
- Może dalej coś znajdziemy - przejechałam palcem ku górze i zacięłam się papierem - Auć ! Cholerne kartki.
- Poczekaj przyniosę wodę utlenioną.
- Rydhian... - chłopak od razu wrócił na to samo miejsce - Nie wydaje Ci się dziwna ta rana ?
- Faktycznie, nie wygląda na zwykłe zacięcie, tylko coś na kształt... strzałki - spojrzałam na książkę. W miejscu gdzie była moja krew, papier się rozwarstwił - Ukryta strona !
- W szufladzie są nożyczki - chłopak już miał po nie iść, ale jednak się odwrócił - O co chodzi ?
- Nie uważasz, że zwykłe nożyczki mogą tylko popsuć książkę ?
- To co zrobimy ? Muszę się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi - podrapałam się po głowie i zastanawiałam czego by tu użyć. Nagle z ust wydobyła mi się piosenka z Kubusia Puchatka.
- Co ty śpiewasz ? - spytał rozbawiony.
- Piosenkę z Kubusia Puchatka. Zawsze gdy ciężko myślałam, zaczynałam ją śpiewać. To wiadomo nie od dziś, kiedy masz kłopoty myśl, myśl, myśl ! Po to żebyś wpadł jak detektyw na ślad, wtedy myśl, myśl myśl.
- Serio Clars ? - Rydhian ze śmiechu wił się po podłodze, a za to oberwał poduszką - A to za co ?!
- Że się ze mnie śmiejesz ! - chłopak wstał z podłogi i zaczął mnie okładać puchową bronią, nie mogłam wytrzymać ze śmiechu - Dobra już dosyć, najpierw skończmy to co zaczęliśmy.
- Dobra to Detektywie masz jakiś pomysł ?
- Hmm... a może nóż ? Jest ostry i cienki, więc nic nie zniszczymy - pobiegłam na dół i wyjęłam z szuflady nóż.
- Córcia po co Ci to ? - spytała moja rodzicielka gdy weszła do kuchni.
- Eee... robimy projekt i akurat potrzebuje - zdążyłam wrócić za nim mama zasypała mnie pytaniami. Uklękłam koło łóżka i ostrożnie wsunęłam ostrze pomiędzy kartki. Z każdym pociągnięciem noża, tajemnica tam skrywana widziała światło dzienne.
- No to jak Alfo. Gotowa ? - przytaknęłam szybko głową i rozłożyliśmy strony. Na jednej z nich widniał napis
' Tylko czysta krew może poznać tajemnicy mrok, wystarczy jedna, a poznasz swój urok'
- Ale jedna co ?
- Ugh... przeczytaj jeszcze raz.
- No i nadal nic nie rozumiem - chłopak chlasnął się w czoło i opadł na łóżko.
- Clara, czysta krew pozna tajemnicy mrok. Tu chodzi o krew, jedna kropla i gotowe - nagle rana zaczęła mnie niesamowicie szczypać, małymi kropelkami spływała po mojej dłoni. Spojrzałam na blondyna, tak samo jak ja był jednocześnie zafascynowany i przestraszony. Przesunęłam moją trzęsącą się rękę nad książkę. Jedna kropla spadła na sam środek kartki i rozlała się po obydwóch stronach. Naszym oczom ukazały się piękne rysunki i teksty. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Wszystko czego chciałam, a wręcz musiałam się dowiedzieć było tutaj. Czytałam na tyle głośno by usłyszał Rydhian, ale nie inni domownicy.
- Swoje futro Biała Alfa dostaje już przy pierwszej przemianie, natomiast żółte, niebieskie lub zielone oczy dostaje gdy pokaże, że zasługuje na ten tytuł. To pewnie o tym chcieli mi powiedzieć rodzice.
- A ty im chamsko przerwałaś.
- Biała Alfa jest szybka jak wiatr, mądra jak drzewo, zwinna jak pęd i waleczna jak miecz. Nikt nie może jej rozkazywać, każdy wilk musi być jej wierny i lojalny. Za nieposłuszeństwo Biała Alfa może skazać wilka na opuszczenie watachy lub śmierć. 
- Ostro - stwierdził Rydhian. Zamknęłam książkę, schowałam do worka i zmierzałam do drzwi - A ty gdzie ?
- Na dół, nie będę ukrywać co wiem. Poczekaj chwilę. - Rodzice siedzieli w salonie oglądając telewizję. Rzuciłam im materiał z zawartością na kolana.
- Skąd to masz ? - spytał tata.
- Znalazłam w piwnicy jakiś czas temu, otwórzcie - od razu przewertowali kartki na odpowiednie. Tak jak ja nie mogli uwierzyć w to co widzą - Pewnie to mi chcieliście powiedzieć, a ja wam przeszkodziłam. Przepraszam.
- Nic się nie stało córcia - podeszłam do nich i objęłam z całych sił.
- Tak bardzo was kocham.
- My Ciebie też kochamy - odpowiedzieli zgodnie. Akurat mój telefon zaczął dzwonić, to była Kate. Od razu odebrałam.
- Idziesz do News ? Mają dzisiaj 2 czekolady w cenie jednej - powiedziała entuzjastycznie.
- Pewnie, za godzinę będziemy.
- Będziemy ?
- No tak ja i Rydhian, a to coś złego ?
- Nie, nie coś ty wpadajcie.
- Ok to do zobaczenia - nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wróciłam do Rydhiana. Leżał na łóżku i rzucał sobie piłką - Już wszystko ok.
- Na pewno ? Nie byli źli ?
- Bardziej zaskoczeni - stwierdziłam - Dzwoniła Kate, za godzinę widzimy się w News.
- Ja też ?
- Tak ty też. Rydhian, oni nie są źli. To moi... nasi przyjaciele, może i nie są z tego samego gatunku co my, ale daj im szansę.
- Chcę im dać, ale nie wiem czy oni chcą mi.
- Słuchaj obydwoje dużo przeżyli. Kate od podstawówki wyzywali i śmiali się z niej, a Jimmy stracił ojca. Swój autorytet. Są inni od reszty, tak jak my.
- Za godzinę, więc mamy całe 60 minut żeby rozstrzygnąć kto w końcu wygra - spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.
- Wygra w co ?
- W to - nagle dostałam poduszką w twarz. Nie czekałam długo, złapałam poduszkę i rzuciłam w chłopaka. W końcu cały pokój stał się poduszkowym poligonem. Po chwili jedna z poduszek rozerwała się i po pokoju latały piórka. W sumie nie obchodziło mnie to. I tak miałam zmienić wystrój pokoju, a Rydhian mi w tym pomógł. W końcu gdy nie mieliśmy czym się bić upadliśmy na podłogę. We włosach mieliśmy pełno białego pierza. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchneliśmy śmiechem.
- Świetna zabawa.
- Oo tak, jedna z najlepszych. Jeszcze lepsza jest pogoń za ptakami, najlepiej kurami by nie odleciały - moja ręka spoczęła swobodnie wzdłuż mojego ciała. Bicie naszych serc łączyło się ze sobą tworząc wspólny rytm. Poczułam jak blondyn delikatnie splata nasze palce jeden po drugim. Jego przyśpieszony oddech świszczał mi w uszach, ale mało to było ważne. Delikatna zieleń jego oczu była hipnotyzująca, nie mogłam wręcz oderwać wzroku. Powoli przysunął swoją twarz do mojej, milimetry tylko dzieliły nas od złączenia ust.
- No hej wpadłam , bo po... - od razu się zerwaliśmy. Do pokoju zajrzała Kate - A wy co tu robiliście ?
- Nic ważnego - stwierdziłam - Bitwa na poduszki jeej !
- Tak supeer - zawtórował chłopak. Wiedziałam, że spaliłam już niezłego buraka, wzrok blondyna latał po całym pokoju jak pierze... jakiś czas temu. Nawet nie wiem ile czasu minęło, czułam jak by ta chwila trwała wieki.
- Pomyślałam, że was zgarnę i pójdziemy razem, ale jak widać chcecie chyba zostać sami.
- Nie, nie pójdziemy z Tobą, a później posprzątam - zakomunikowałam.
- No dobra to się zbierajcie, mój tata nas podwiezie - zamknęła za sobą drzwi, a my zakładaliśmy kurtki.
- Wow - szepnął. Ja i Rydhian ? Niee, jesteśmy przyjaciółmi. To tylko takie chwilowe oddanie się momentowi.
- No wow - powiedziałam pod nosem. Zakomunikowałam rodzicom, że wychodzę i wsiedliśmy do auta. Jak zawsze w radio grał smooth jazz. Pod News byliśmy w mniej niż 15 minut. Jimmy czekał już pod lokalem. 
- No ile można na was czekać ? Stoję tu i marzne. 
- Musieliśmy wyciągnąć jeszcze pierze z włosów po wojnie na poduszki. 
- Bardzo namiętnej wojnie - przewróciłam oczami na przyjaciółkę. Wiedziałam co powie Jimmy'emu gdy tylko znajdą się we dwoje. Byli jak te dwie babcie na ławkach co siedzą przez cały dzień i o wszystkich gadają. Nie które ' informacje ' były bardzo przydatne do szantażów lub obrony przed nimi, ale reszta to nic nie warty bełkot. Kate poszła zamówić nam czekoladę, a reszta zajęła miejsce przy stoliku. James zawsze włącza ogrzewanie gdy spadnie pierwszy śnieg, więc w środku było zimno nawet przy zamkniętych drzwiach. Bawiłam się swoją rękawiczką z obciętymi palcami, a chłopaki rozmawiali o ostatnim meczu.
- Clara idziesz na bal ? - z zajęcia wyrwał mnie Jimmy.
- Eeee... nie wiem czy będę miała się w co ubrać - stwierdziłam.
- Oj chodź, nawet Kate idzie.
- Wpuszczają tam same pary, nie znajdę żadnej w dwa tygodnie.
- Nie przesadzaj ! Jesteś ładna, masz swój urok. Jedno kiwnięcie palcem i facet Twój - Ohh Jimmy zawsze umiał podnieść na duchu. Z każdego dołka mnie wyciągnął. Oczywiście zawsze musiałam skłamać, że na polowaniu mi nie szło albo, że pokłóciłam się z rodzicami, bo wolałam się bawić zamiast iść ćwiczyć. Wersja dla ludzi była taka, że wkurzała mnie młodsza siostra.
- Zastanowię się - akurat Kate przyszła z napojami. Każdy wziął swój i rozsiadł się na krzesłach. W głowie nadal siedziały mi słowa tej kobiety i to co przeczytałam w książce. To wszystko było nierealne. Ja zwykła dziewczyna, ma być przewodnikiem wszystkich wilków ? Serio, ja ?! To wszystko było jakieś chore.
~*~
Po wejściu do domu udałam się od razu na górę. Starczy mi na dzień dzisiejszy wrażeń, a jedyne czego pragnę to pójść do łóżka. Gdy weszłam do swojego sanktuarium zauważyłam, że na łóżku leży pakunek. Od razu go otworzyłam, a przed oczami ukazała mi się moja znaleziona książka. Na niej widniała karteczka
' Stwierdziliśmy, że teraz Ci się przyda, Alfo. Mama i Tata '
Włożyłam ją na półkę z książkami i jeszcze popatrzyłam na jej grzbiet. Dopiero teraz zauważyłam, że jest tam napisane
' Dla Gwen. Od dzikiej watachy '
Nie zdziwił mnie fakt, że została napisana przez dzikich wilkokrwistych. Tylko oni wiedzieli o takich rzeczach. My chcieliśmy się bardziej udomowić. Przejechałam tylko palcem po napisie i poszłam się przebrać. Weszłam do łóżka po czym spojrzałam przez okno. Czułam jak całe ciało staje się ciężkie i ospałe, oznaczało to jedno... jutro będzie nów.
__________
Co tu dużo pisać... Zapraszam do czytania :) ♥

niedziela, 2 listopada 2014

#2. ' Jesteś inna ... '


Jak już przeczytasz proszę skomentuj :) Dla Ciebie to chwila, a dla mnie natchnienie do dalszego pisania :) Dziękuję ♥

*Kate*

Budzik 6:30, wstałam, umyłam się i ubrałam. Rodzice pojechali już do pracy, więc śniadanie zjadłam sama uprzednio zmawiając dziękczynną modlitwę. Moja rodzina była religijna. Do przyjazdu autobusu miałam jeszcze godzinę i nie miałam co robić. Stwierdziłam, że ubiorę się i pójdę lasem prosto do szkoły. Założyłam ubranie wierzchnie, zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam zamykając dom. Przeszłam główną ulicę i stanęłam oko w oko z leśną naturą. Nigdy nie byłam zbyt związana z tymi całymi... drzewkami, roślinkami, zwierzaczkami. Zawsze to była mocna strona Clary. Byłam już w połowie drogi gdy nagle usłyszałam wycie wilka... nie dwóch wilków. Przez ciało przeszedł mnie dreszcz niepokoju, strach o swoje życie zaczął narastać. Kolejne wycie, przyśpieszyłam kroku i nie zbaczałam z głównej ścieżki. Zamarłam gdy zobaczyłam wielkie szaroniebieskie zwierzę biegnące jakieś 100 metrów ode mnie, po chwili dogonił go biały wilki zaszczekał. Wyglądało to jak zabawa lub jakieś wyścigi. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa i nie mogłam uciec. Obydwa wilki zatrzymały się i spojrzały prosto w moje oczy. Nabrałam powietrza i nie wypuszczałam go, możliwe, że to był jedyny mój głęboki oddech w życiu dopóki one mnie nie pożrą. W końcu na tyle mogłam się ruszyć, że wyjęłam szybko aparat. Już miałam robić zdjęcie gdy wilki znów zaczęły biec, udało mi się je jeszcze uchwycić, ale niestety na zdjęciu było widać jedynie dwie kontrastujące plamy. Wróciłam do normalnego stanu i pędem ruszyłam w stronę szkoły.

*Clara*

- Widziałaś jej minę jak nas zobaczyła ? - blondyn roześmiał się na cały las - Nigdy nie zapomnę tego widoku.
- To nie jest śmieszne - stwierdziłam zakładając kurtkę.
- Oj przestań, bardziej by się zdziwiła jak by zobaczyła nas podczas przemiany - Rydhian stał jeszcze w rozpiętej koszuli mundurka. Barki lekko się odznaczały, a na brzuchu można było zobaczyć lekki kaloryfer - Teraz myśli, że po prostu w lesie jest jakaś para wilków. 
- Nie znasz Kate na tyle. Teraz nie spocznie dopóki nie dowiedzie całemu światu, że w New Hempshire zagościły wilki. A jak będziemy pod obserwacją, zobaczą kim jesteśmy, zaczną się badania, będą chcieli nas rozczłonkować i...
- Clara.... - chłopak złapał mnie za nadgarstki, ciągle się szamotałam i wyrywałam, ale bez skutku. - Clars !
- Czego ?! - dopiero gdy spojrzałam w jego oczy delikatnie się uspokoiłam, nawet nie wiem kiedy i jak położyłam dłonie na jego nagiej klatce. Serce biło miarowym rytmem, a klatka spokojnie unosiłą się w górę i w dół. Gdy spojrzałam gdzie one się znajdowały od razu je stamtąd wzięłam. Rydhian był... taki nieprzeciętnie przeciętny. Trudno mi to było wyjaśnić część mnie chciała go jeszcze poznać, zobaczyć jego prawdziwe ' JA ' , a druga chciała rzucić się na niego i pocałować.
- Nic takiego się nie stanie rozumiesz ? Skoro w New Hempshire nigdy nie widziano wilków to pomyślą, że coś sobie wymyśliła.
- Ale ona miała aparat i chciała zrobić zdjęcie.
- Jeśli zrobiła to... pomyślą, że przebiegały tędy. Jest jakiś większy las w pobliżu ? Lub nie wiem tundra ?
- Na wschód jest Las Kavannah. Paręnaście kilometrów stąd.
- No właśnie widzisz.
- A jak ona gdzieś tutaj stoi ?! I widziała to wszystko ?!
- O boże Clara ! Przestań panikować ! Zaczyna się to już robić denerwujące - spojrzałam na niego ze wściekłością i niedowierzaniem. Jak on mógł się tym nie przejmować ? Naraziliśmy nasze watahy na niebezpieczeństwo, a on nic sobie z tego nie robi. Zabrałam swoją torbę i poszłam przodem - Ej no poczekaj !
- Nie mam zamiaru być obiektem badań szalonego naukowca.
- Clara proszę, poczekaj - westchnęłam i zatrzymałam się.
- Liczę do 5, jak cię nie będzie obok idę. 1...2...3...
- Już, możemy iść.
Pod szkołą czekali na nas Kate i Jimmy. Od razu gdy nas zobaczyli pędem do nas przybiegli.
- Nie uwierzycie co ona widziała - jej ekscytacja była wyczuwalna na kilometr.
- Sama nie mogłam, ale dobra... w naszym lesie są wilki ! - wręcz krzyknęła. Wiedziałam, że to nie prowadzi do niczego dobrego.
- A nie pomyliło Ci się coś ? Może ktoś wyszedł z psami na spacer - zasugerował Rydhian. Ja starałam się nie odzywać, byłam zbyt zestresowana tą sytuacją.
- Nie, nie pomyliło. Spójrz - dziewczyna wyjęła z teczki zdjęcia. Dwie plamy, jedna szara, drugia biała.
- Nic tu nie widać oprócz dwóch plam, serio Kate kup sobie lepsze okulary - dodał Jimmy. Odetchnęłam z ulga gdy nawet on nie zauważył niczego. Jednak coś mnie zaintrygowało na tym zdjęciu.
- Kate mogę na chwilę ?
- Yhmm, jasne - przyjaciółka podała mi zdjęcie, a ja się przyjrzałam. Zza drzewa wynurzała się kolejna postać wilka. Rudy z białymi plamami na pysku, już wiedziałam kto to. Oddałam zdjęcie i odeszłam kawałek by wybrać numer telefonu - Clara idziesz ?
- Chwila, muszę zadzwonić do mamy - odczekałam parę sygnałów i po drugiej stronie odezwała się Pen.
- Halo.
- Czy ja mam Ci kiedyś uszy wyrwać ?! Co robiłaś w lesie ?!
- Ale o co Ci chodzi ?
- Co robiłaś w lesie ? - akurat zabrzmiał dzwonek na lekcje - Muszę kończyć, ale nie myśl, że ominie Cię ta rozmowa.
~*~
Przerwa na lunch. Jedyna dobra rzecz w szkole. Siedziałam nad swoim talerzem i przesuwałam rozgotowaną fasolkę po talerzu. Na przeciwko mnie siedziała cała trójka. Gdy nagle podeszła do nas jedna z 4A - Ashley.
- Heej Rydhian - spojrzałam na chłopaka, który swoją miną mógłby przebić klauna.
- Emm... cześć.
- Bo tak sobie pomyślałam, że niedługo jest szkolny bal zimowy i... nie chcesz pójść ze mną ? - zatkało nas. Zakryłam twarz rękę i starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Jimmy i Kate starali skupić się na jedzeniu, ale też im to nie wychodziło.
- Dam Ci... odpowiedź później - dziewczyna uśmiechnęła się i odeszła, a dopiero wtedy z moich ust wydobyła się salwa śmiechu.
- No Rydhian widzę, że masz branie - skwitował Jimmy. Kate znów entuzjastycznie opowiadała o swojej porannej przygodzie kolejnej ciekawskiej grupie uczniów. Nie mogąc tego słuchać zebrałam swoje rzeczy i wyszłam.
- Clara, poczekaj - otworzyłam szafkę i wpakowałam do niej niepotrzebne już książki - Clara co się stało ?
- Ty się jeszcze pytasz ?! W tle widać moją młodszą siostrę.
- Skąd wiesz, że to ona ?
- Wszędzie poznam to jej rude wyliniałe futro - oparłam się o szafkę i walnęłam w nią pięścią - Nie wierzę, że mnie szpiegowała.
- W końcu to jest Twoja młodsza siostra, od czegoś musi być. To dzisiaj raczej nici z kolejnej lekcji.
- Nie, odbędzie się ta lekcja co by się nie miało dziać. Można to zrobić koło mojego domu - założyłam torbę na ramię i gdy zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję poszliśmy do klasy.
~*~
Gdy weszliśmy do domu na dole nikogo nie było. Dziadek pewnie poszedł na spacer, mama jest w pracy, a tata robi w swoim gabinecie. Poszliśmy na górę i od razu skierowaliśmy się do pokoju Pen. Siedziała przy komputerze i słuchała muzyki.
- Penelope Anastazjo Delmor masz spore problemy !
- Taa, bo już Ciebie boję ma... - zaniemówiła gdy ujrzała stojącego za mną Rydhiana - A on co tu robi ?!
- Nie Twój interes. Gadaj co robiłaś rano w lesie !
- A co ja nawet na spacer nie mogę pójść ?
- W wilczej postaci ?! I jeszcze koło nas ?! - akurat do pokoju wszedł ojciec.
- Co się tutaj dzieje Claro ?
- Ta smarkula mnie szpiegowała ! Podglądała mnie i Rydhiana i...
- A co wy we dwoje robiliście w lesie ? A tak po za tym jestem Mike, tata Clary i Pen - tata podał rękę blondynowi.
- Rydhian, miło mi.
- Skończyliście ? Mamy ważniejszą sprawę na głowie.
- Oprócz dziadka, który jest na skraju mieszkam z samymi kobietami, wiesz jak to jest - szepnął ojciec do chłopaka. Przewróciłam oczami i starałam się nie zwracać uwagi. Bardziej skupiałam się na zbyt pewnej Pen. Czułam jak przez moje ciało przelatuje fala mdłości, a oczy zmieniają kolor.
- Mam nadzieję, że to ostatni raz, bo jak nie...
- To co ?!
- Wyrzucę Twoją nową pościel z Justinem Bieberem, a tego byś chyba nie chciała - mała od razu pobiegła do łóżka i zasłoniła swój dobytek.
- Wszystko tylko nie to, błagaaam.
- Nie będziesz nas już szpiegować ?
- Nie, obiecuje nie będę tylko nie krzywdź Justina - wyszłam z pokoju cała nabuzowana. Wiedziałam, że za chwilę przejdę przemianę tak czy siak.
- Będę za godzinę, nie iść za mną - rzekłam i wybiegłam z domu przemieniając się.

*Rydhian*

- Kobiety - odrzekł tata Clary. Wydawał się spoko gościem. Wyglądał trochę jak rockman z tą brodą - Chcesz się czegoś napić ? Może sok ?
- Nie dziękuję - usiedliśmy w salonie i wyczekiwaliśmy powrotu Clary. A najbardziej ja.
- Długo znacie się z Clarą ?
- Od wczoraj, pierwsza się do mnie w szkole odezwała.
- Aaa, a czy wy... chodzicie ze sobą ?
- Nie, nie. Jesteśmy przyjaciółmi - nie dziwiły mnie te pytania, każdy ojciec dba o swoją córkę.
- A planujesz coś z nią ? Nie chcę być wścibski, ale wiesz Clara jest inna... jeśli można to tak nazwać. 
- Ohh tak jest bardzo wyjątkowa - dopiero teraz zacząłem myśleć nad Clarą. Nie nad Clarą - koleżanką, tylko nad Clarą - kochanką, dziewczyną... Nie wiem jak to dokładnie nazwać. Szybko jednak odegnałem tę myśl gdy do domu weszła zasapana dziewczyna. Od razu skierowała się do kuchni i wyjęła z szafki butelkę wody.
- Możemy się wziąć do pracy - odpowiedziała i upiła łyk. Wstałem z kanapy i poszedłem za blondynką.

*Clara*

Usiedliśmy na gałęzi jednego z drzew w lesie.
- Więc od czego zaczynamy, profesorze ?
- Dobra too... Tak jak wczoraj, zamknij oczy i weź wdech. Skup się na nosie, węchu.
- Ok już.
- Co czujesz ?
- Więc czuję... pierwsze co to Ciebie, później... zapach żywicy i... ziemię, to tyle.
- Teraz zatkaj nos, i skup się słuchu.
- Słyszę szum drzew, szczekanie psa na podwórku, Twój oddech, strumień - poczułam jak Rydhian zabiera mi rękę z nosa.
- Dobrze Ci idzie, skupiaj się na uszach - w końcu moja ręka opadła na nogę, a ja spokojnie mogłam oddychać.
- Ojacie udaje się ! - cieszyłam się jak małe dziecko. Otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętą twarz Rydhiana. Miał taki słodki i niewinny uśmiech - I co teraz ?
- Dalej ćwiczymy byś później mogła użyć Tire.
- Co to jest ? - ciekawość od małego była moją mocną stroną. Nikt nie wyszedł cało gdy zaczął o czymś opowiadać, a ja nie wiedziałam co to.
- To... To jest tak jakby połączenie zmysłu węchu, słuchu i dotyku. Wtedy łączysz się ze swoim duchowym wilkiem i jesteś w stanie WSZYSTKO usłyszeć, poczuć, wywąchać.
- Czyli jestem takim nadwilkiem ?
- Nie, to nie chodzi o to. Po prostu gdy używasz Tire, wszystkie Twoje zmysły się wyostrzają, ale nadal jesteś człowiekiem.
- Dziwne, rodzice nigdy mi o tym nie mówili.
- Może sądzą, że nie jesteś jeszcze gotowa - oparłam głowę o konar i westchnęłam - Jesteś inna, to tyle.
- W jakim sensie inna ? To znaczy wiem, że jestem dziwolągiem, ale...
- Nie chodzi mi o to, ale wracajmy już do pracy dużo jeszcze przed Tobą - po tych słowach zeszliśmy z konaru. Nadal nie wiedziałam o co mu chodzi. W jakim sensie inna ? Nie różnię się niczym od innych ludzi. No może tylko tym, że przeobrażam się w zwierzę tylko tyle. Wiedziałam, ze mu z tym nie odpuszczę, ale poczekam na moment. Dzisiaj ćwiczyliśmy tylko węch i słuch, a za parę dni dojdzie do tego jeszcze dotyk. To wszystko było dla mnie nowe i ekscytujące. Czułam się jak w młodości gdy dopiero zaczynałam poznawać swojego wilka. Pamiętam jak nie kontrolowałam jeszcze tego wszystkiego i gdy się zdenerwowałam przemieniłam się i ugryzłam tatę. Po ' nauce ' poszliśmy do mnie coś zjeść. Wygrzebałam z lodówki kurczaka i już miałam go kłaść na patelnię gdy do kuchni wpadł tata.
- Lepiej go zostaw, bo dom jeszcze spalisz - blondyn parsknął śmiechem, a ja udałam obrażone dziecko i usiadłam na krześle z założonymi na piersiach rękoma - Mama wraca dzisiaj wcześniej z pracy, więc trzeba szykować już kolację.
- Za ile będzie ?
- Koło 20:00, czyli za jakieś 40 minut. Rydhian, może zostaniesz u nas na kolacji ?
- Emm... rodzice będą się martwić. Po za tym nie będę wam przeszkadzał.
- Daj spokój nie będzie problemu, a do Twoich rodziców mogę zadzwonić - stwierdził tata. Nie wiem co on knuł, ale to mi się nie podobało. Mój ojciec był rozrywkowy to fakt, ale jeśli chodzi o sprawy związane z jego córeczką jest śmiertelnie poważny. Jedynego chłopaka jakiego akceptował był Jimmy i to też po wielu tygodniach poznawania go.
- No dobrze, w takim razie... zostanę.
- Świetnie ! Clara rozłóż talerze i sztućce, a i szklanki masz w szafce - wstałam od stołu i podeszłam do szafki wyjmując 7 talerzy i 7 szklanek.
- Daj pomogę Ci - obok mnie pojawił się Rydhian.
- Pogieło Cię ? Jesteś gościem, więc siadaj.
- Jestem również miły i Ci pomogę - zabrał rzeczy zaczął ustawiać na stole. Po kuchni zaczął rozprowadzać się słodki zapach cebulki pomieszanej z sławnym sosem taty. Powiedział, że da mi przepis gdy będę mieć swoją rodzinę. Po chwili do domu weszła mama obładowana zakupami.
- Pomoże ktoś ? - zabrałam od niej część toreb i postawiłam na blacie kuchennym. Dopiero teraz zauważyła Rydhiana nalewającego soku do szklanek - O a to kto ?
- To jest Rydhian, mój kolega ze szkoły.
- A to o Tobie Clara gada przez sen, jestem Karma - podali sobie dłonie, a ja dopiero teraz zrozumiałam co moja rodzicielka powiedziała.
- Że co ja, że robiłam, że co ?!
- Ostatniej nocy ciągle wypowiadałaś jego imię jak mantrę - czułam jak robię się cała czerwona. Blondyn nic nie powiedział tylko uśmiechnął - Nie wstydź się kochanie, zakochani tak czasami mają.
- Nie jestem zakochana - moja twarz przybrała wręcz bordowy kolor. Zawsze muszą mnie zawstydzać, jak nie jedno to drugie.
- Koniec gadania, Clara zawołaj Pen oraz dziadka i siadamy - krzyknęłam i po chwili wszyscy już siedzieli przy stole. Rozmowom , żartom i śmianiu nie było końca. Po skończonej kolacji Rydhian musiał już iść do domu.
- Więc... - zaczęłam. Nastała niezręczna cisza, wiedziałam, że wszyscy nas obserwują - Dzięki za kolację.
- Nie ma za co.
- Dobra to cześć.
- Paa - uśmiechnęłam się i pomachałam mu gdy był już przy furtce po czym zamknęłam drzwi.
- Miły ten Rydhian - wtrącił się tata - Ale jak Cię zrani to...
- To nic, nie jesteśmy razem i skończcie już z tą błazenadą - przewróciłam oczami i poszłam do siebie. Umyłam się , przebrałam i weszłam do łóżka. Chłodna kołdra opadła na mnie jeszcze bardziej powiększając moją senność. Usłyszałam jeszcze wycie wilka dobiegające z lasu i udałam się do krainy Morfeusza.
___________
Hello . xx
Rozdział trochę krótszy niż poprzednie, ale cóż... lepsze to niż nic :) Rozdział ogólnie pisałam wmuszając w siebie wenę, więc może być dosyć chaotycznie napisany. Naprawdę bardzo liczę na komentarze z waszej strony , pewnie wiecie jak one motywują do działania :)

CZYTASZ ? --> KOMENTUJESZ ! ♥